Kilka dni temu pod wplywem dochodzacych z oddali odglosow przenioslo mnie momentalnie do pewnego miejsca w Walii.. znalazlam sie na pieknej plazy.. widzac bawiace sie radosnie dzieci.. a nieco w oddali wysoka biala wieze.. pamietam jak szlismy wzdluz brzegu tej plazy wraz z J, a on wskazal wlasnie te wieze I powiedzial, ze z niej mozna zobaczyc Atlantyde… i bylo dla mnie jasne, ze to przeblyski autentycznej atlantydzkiej pamieci… Tej nocy wyrazilam kilka intencji, wszystkie w jakis sposob zwiazane z Walia.. w tym mala jaskinia ktora pokazano mi w trakcie medytacji z Azurytowymi Wodami, oraz Akwamarynem… choc w snie ocknelam sie tak jakby w drodze.. gdzies pomiedzy miejscem, w ktorym obecnie mieszkam – w Holandii a Wielka Brytania.. tak jakbym szla na piechote w tamta strone… poprzez Amsterdam.. kiedy zauwazylam siebie – stojaca przy drodze, tak jaby szukajac jakichs ziol, albo po prostu odpoczywajac.. i wowczas zatrzymal sie przy mnie…
View original post 384 more words